W tym tygodniu Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski odwiedził Pragę-Północ. Obejrzał wyremontowany Teatr Baj oraz Pałacyk Konopackiego, po czym oznajmił, że na Pradze rewitalizacja działa jak należy i wszystkim w dzielnicy żyje się lepiej.
Owszem, sporo się dzieje na Pradze, jednak czy widok kilku wyremontowanych budynków oddaje skalę potrzeb i problemów dzielnicy? Czy wraz z kosztownym „Centrum Kreatywności Targowa” Praga zaczęła być inkubatorem start-upów? Czy po oddaniu II linii metra, którą nieustannie wypominają Pradze samorządowcy i urzędnicy z innych dzielnic, wygląd praskich ulic się zmienił? Niestety nie – lombardów czy punktów sprzedaży alkoholu wcale nie ubywa, a nierówne i zastawione autami chodniki to wciąż standard w wielu miejscach. Naszym zdaniem zarówno władze miasta, jak i rządzący dzielnicą, prowadzą politykę odbiegającą w znacznym stopniu od – z zasady dobrych – założeń Zintegrowanego Programu Rewitalizacji (ZPR). Strategia ich działania w praktyce ma więcej wspólnego z kultem cargo, tj. przekonaniem, że kilka oderwanych od siebie inwestycji pchnie całą dzielnicę do przodu.
Obecnie mierzymy się z dwoma zasadniczymi problemami: niezdolnością Urzędu Miasta do spójnego zarządzania projektami złożonymi bardziej niż remonty pojedynczych budynków oraz gentryfikującą i dyskryminującą konstruktywnych krytyków polityką władz dzielnicy z egzotycznej – choćby pod względem światopoglądowym – koalicji KO-SLD-Kocham Pragę. Do tego dochodzi też wycofywanie się z obietnic inwestycyjnych składanych przez Rafała Trzaskowskiego: obwodnicy Pragi, remontów ulic w ramach programu “Na_prawa ulic”, Centrum Lokalnego Plac Hallera etc. Nawet zapowiedzi stworzenia nowych skwerów (po tym, jak miasto wycięło 300 drzew przy Wybrzeżu Helskim) wylądowały w koszu. Jedyne skwery, jakie powstały, były efektem zwycięskich projektów z budżetu obywatelskiego.
W tych trudnych czasach odłóżmy jednak na bok projekty kosztowne. Lista zaniechań Ratusza jest znacznie dłuższa, bo ZPR obowiązuje już od 2015 roku. Chociaż był to jeden z priorytetów programu, przez 5 lat nie udało się uchwalić żadnego planu miejscowego dla Pragi-Północ! Pogłębia to chaos przestrzenny oraz utrudnia walkę z dewastacją praskich zabytków czy zabudową ostatnich zielonych terenów. Mimo obietnic nie utworzono też dotąd parku kulturowego, który mógłby pomóc uporządkować chaos reklamowy i nadać praskim ulicom odpowiedni sznyt. Nasze stowarzyszenie od kilku lat upomina się o wpisanie określonych standardów dotyczących reklam zewnętrznych do umów najmu miejskich lokali użytkowych. Wciąż bez zrozumienia po drugiej stronie.
Jeszcze kilka lat temu z radością i aktywnie, razem z innymi mieszkańcami i mieszkankami, uczestniczyliśmy w konsultacjach społecznych – a to odnośnie wspomnianej “Na_prawy ulic”, a to koncepcji handlowych ulic Pragi czy Centrum Lokalnego przy Placu Hallera. Teraz zarówno my, jak i inni prażanie i prażanki, czujemy się zawiedzeni, a w pewnym stopniu nawet oszukani. Liczne analizy, na które poświęcono nieraz tony papieru, w bardzo wielu przypadkach wylądowały bowiem w urzędniczych szufladach. Po takim upływie czasu część projektów wymaga już aktualizacji. Większość pewnie nigdy nie zostanie wykorzystana w praktyce.
Nie ma również przemyślanych programów społecznych i działań streetworkerów. W dzielnicy o tzw. niskim kapitale społecznym miasto mogłoby zachęcać mieszkanki i mieszkańców m.in. do wspólnego dbania o swoje podwórka (o co niejednokrotnie apelowaliśmy), tworzenia ogrodów społecznościowych czy realizowania innych działań integrujących wspólnoty sąsiedzkie.
Na praskich ulicach brakuje także regularnych patroli służb porządkowych. Problem z uzależnieniami od alkoholu i środków psychoaktywnych obniża poczucie bezpieczeństwa przebywania w przestrzeni publicznej – zwłaszcza wieczorami. Tymczasem od kilku lat są dostępne gotowe rozwiązania, umożliwiające ograniczenie sprzedaży alkoholu w nocy. Niestety, Warszawa z nich nie korzysta.
Praga nadal jest dzielnicą o najniższej średniej długości życia w Warszawie. Praskie szkoły wypadają najsłabiej w ogólnomiejskich rankingach edukacyjnych. W dalszym ciągu mamy bardzo kiepską zieleń i – wbrew twierdzeniom prezydenta Trzaskowskiego – fatalną jakość powietrza. Tymczasem Ratusz nie ma nawet odwagi, by na stałe zamknąć ulicę Ząbkowską dla ruchu samochodowego, aby prażanki i prażanie mieli swój pierwszy deptak z lokalnymi knajpkami i miejscami odpoczynku na zewnątrz.
Co z kolei robią władze dzielnicy? To pytanie obnaża drugi ogromny problem Pragi – cały zarząd dzielnicy mieszka w innych częściach miasta, a swoje miejsce pracy zna albo zza szyb samochodu, albo z wymuskanej przestrzeni odnowionej fabryki wódek. Lokalni politycy i polityczki traktują rewitalizację fasadowo, zapominając o jej aspekcie społecznym – przykładem może być tutaj koncepcja remontów kamienic w ramach tzw. “Praskiego Traktu Książęcego” (ciąg ulic Okrzei-Ząbkowska-Kawęczyńska), która od roku nie ujrzała światła dziennego i którą dotychczas widzieli tylko nieliczni radni. Wzorcem zmian są dla nich natomiast nowobogackie inwestycje w stylu Konesera czy Portu Praskiego.
Gdy przy ulicy 11 Listopada w okresie pandemii zaczęło działać Serce Miasta, tj. inicjatywa oferująca pomoc osobom w kryzysie bezdomności, radni i wiceburmistrzowie ze współrządzącego dzielnicą stowarzyszenia Kocham Pragę do jego działalności podchodzili z nieufnością, by nie powiedzieć wrogością. Ich zdaniem widok osób w kryzysie na ulicy „godzi w wizerunek dzielnicy”. Gdy miasto rozbudowywuje Szpital Praski o ośrodek dla osób w kryzysie bezdomności i uzależnionych od środków psychoaktywnych, ci sami samorządowcy protestują, bo uważają, że sytuacja na Pradze z osobami wymagającymi specjalistycznej pomocy nie wygląda gorzej niż w innych częściach Warszawy i tego typu miejsce nie jest tutaj potrzebne.
Gdy w ramach ZPR jeden z remontowanych budynków ma zostać częściowo przeznaczony dla NGO – współrządzący Pragą regularnie podważają tę decyzję, bo nie są w stanie okazać wsparcia organizacjom pozarządowym kierującym się innymi zasadami niż oni. Jednocześnie sami sobie przyznają atrakcyjny lokal miejski przy ulicy Targowej praktycznie po kosztach.
Gdy działające od lat na Szmulkach stowarzyszenie “Michałów” wygrywa konkurs na prowadzenie Domu Sąsiedzkiego, próbują robić wszystko, łącznie z podważaniem decyzji prezydenta Warszawy, by zadanie realizowała inna organizacja – niemająca z Pragą nic wspólnego. Gdy okazuje się, że prascy uczniowie najgorzej w mieście poradzili sobie w teście ósmoklasisty, wiceburmistrz dzielnicy odpowiedzialny za oświatę stwierdza, że sytuację może poprawić jedynie napływ nowych mieszkańców z innych dzielnic. Czy takie działania i wypowiedzi nie stoją w sprzeczności z zapisami ZPR albo priorytetami miasta określonymi w strategii Warszawa 2030?
Również opinia o Pradze jako „dzielnicy artystycznej” okazuje się być mitem. Ani Dzielnica, ani Miasto nie prowadzą tutaj przyjaznej artystkom i artystom polityki lokalowej czy stypendialnej. Dlatego coraz więcej z nich decyduje się na wybór innych dzielnic jako miejsca do życia czy prowadzenia pracowni. Brakuje też liczących się w skali miasta instytucji sztuki czy przemyślanego, długofalowego programu współpracy z lokalnymi twórcami, angażowania ich do działań edukacyjnych – na przykład w praskich szkołach. Symbolem lokalnych działań kulturalnych w ostatnim roku jest kontrowersyjna instalacja na Placu Wileńskim, postawiona bez pytania o zgodę konserwatora zabytków i biura architektury, której ostateczny koszt (ukryty w większości w budżecie ZGN) wyniósł ponad 183.000 zł.
Bolączek na Pradze jest dużo więcej – od zrujnowanych kamienic w roszczeniach, przez bariery kolejowe utrudniające poruszanie się w obrębie dzielnicy, po ubóstwo. Ale to ci sami od lat prascy politycy, którzy wciąż przymykają oczy na wiele spraw, postrzegając rewitalizację jako lifting fasad, razem z Miastem, które może i chce dobrze, ale wbrew deklaracjom także nie traktuje rewitalizacji jako złożonego procesu wymagającego wieloaspektowych działań i radykalnych decyzji, to obecnie największy problem naszej dzielnicy.
Członkinie i członkowie stowarzyszenia “Porozumienie Dla Pragi”